Praca, w której tworzy się teksty wymaga umiejętności na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim ten zawód kojarzy się z pisaniem
Tylko czy na pewno większa część pracy copywritera przypada na stukanie w klawiaturę. Jasne jest, że nie. Trzeba wydrzeć zlecenia z rynku. Czasami ustalenia współpracy ciągną się tygodniami. Najpierw wybadanie najemnego pisarza i ocena jego warsztatu. Trzeba oczywiście przedstawić się jako profesjonalista. Przesyłamy próbkę. Czekamy na ocenę.
Czasami czuję się jak uczeń. Zawsze towarzyszy temu procederowi dreszczyk emocji, wymieszany z obawą, poprzeplatany zapewnianiem siebie o wartości moich tekstów. Każdy z nas ma swój charakter i taki scenariusz nie jest czymś stałym u wszystkich copywriterów. Potem przedstawienie warunków współpracy i daj Boże ich akceptację. Nie ukrywam, że sam pierwszy akt jest swoistego rodzaju sztuką. A przed nami akt II.
Zakładamy, że copywriter ma już tematy do pisania. Mogą to być posty na blog, opisy produktów lub artykuły, etc. Jest temat, zaraz będzie treść. Jednak to nie wygląda tak kolorowo. Trudno jest mieć wiedzę na każdy temat, na poziomie specjalisty. Copywriter wie (czyt. powinien wiedzieć) jak pisać. Ale nie zawsze wie co pisać. Musi się dowiedzieć. Innymi słowy musi zrobić research. To jeszcze nie jest takie straszne. Copywritera nawiedzają inne strachy. Potrafią go odwiedzić nagle i powiedzieć głośno „a kuku”. I w jednym momencie umiejętność pisania wyparowuje. Mogą też się zapowiedzieć i przyjść kulturalnie, w oczekiwanym przez nas momencie. Copywriter ma temat, ale odwleka moment napisania pierwszego słowa. Bo wie, że wirtualna kartka trafi do wirtualnego kosza. A to może wynikać z marzenia o nieodchodzącym natchnieniu. Wena to istota niezależna i robi co chce i kiedy chce. Choć wielu copywriterów podniesie w tym miejscu lament, że w tej pracy nie ma miejsca na natchnienie. To ja się z tym absolutnie nie zgadzam. Rzeczywiście wiersza nie tworzę, ale mówiąc sarkastycznie jakiś tam pierwiastek prozy w tym jest.
Ale dość banałom… Przechodzę do sedna sprawy. Jakie jako copywriter napotykam bariery realizując copywriterskie zlecenia? Jak sobie z nimi radzę?
Oto moja lista przebojów – bariery w \”robieniu copywritingu\”:
Brak weny. O tym już pokrótce wspominałem. Jednak blokada przed napisaniem pierwszego zdania czasami jest tak wielka, że można dostać ataku paniki. Najważniejsze jest napisanie pierwszego zdania. Niech będzie nawet słabe, ale niech jakieś będzie. Ze słabego zdania wyciągniesz ten procencik, który ma potencjał i zbudujesz lepsze. A potem już całkiem dobre. Potem w głowie już zbuduje się koncepcja całości.
Brak koncepcji. Jest temat – prosty, trudny, wymagający większego researchu, techniczny, etc. W żaden sposób nie możesz zbudować rysu artykułu, posta na blog. Odpuść sobie ślęczenie przed klawiaturą. Zjedz coś, napij się, zrób sobie kawę, weź kąpiel, etc. To co cię relaksuje. Skupisz się na koncepcji a nie na tym, że palce nie klikają w natchnieniu w klawiaturę. To jest przeważnie deprymujące.
Brak akceptacji oferty. Zajmujesz się zleceniem, które już otrzymałeś, ale dręczy Cię myśl o tym, że jeszcze nie masz akceptu innego. Ja miewam z tym problem. Choć mam pracę i jest co pisać skupiam się na tym czy klient zaakceptuje moją ofertę. Mam prosty sposób. Wyłączam wszystko co odciąga moją uwagę od sedna sprawy (czyt. realizacji aktualnych zleceń). Mail, facebook, twitter, linkedin znikają z kart przeglądarki. Innego sposobu nie znam. Ten wymyśliłem jako pierwszy i działa.
Niezapowiedziani goście. W końcu zawsze jestem w domu, więc można mnie zawsze odwiedzić. Przecież nie idę do pracy. Rzeczywiście ta myśl uderza mnie i olśniewa jednocześnie. Moja droga do pracy ogranicza się do przejścia z jednego pokoju do drugiego. Więc teoretycznie idę do tej pracy. Jednak poza dom się nie wypuszczam. Dla znakomitej większości w takim razie nie pracuję. Pr
aca = przebywanie w innym budynku poza domem. Ja tylko „grzebię” w internecie. A grzebać mogę jak sobie wypijemy kawę. Ech to jest bariera, która leży poza moim umysłem i wymaga edukacji najbliższych. Sprawa jest trudna i skomplikowana. Niestety w moim przypadku jedynym dowodem na to są zarobki wynikające z „grzebania” w internecie. Pytanie jak opłacamy rachunki kwituję stanowczo – z pracy w domu. Ta bariera zanika z czasem. Do tego otoczenie musi przywyknąć. Przywyknie jak nauczymy najbliższe środowisko, że w dzień w domu pracuję i zarabiam. Niestety czasami wiązało się to z przyjęciem postawy pozbawionej kultury. W pewnym momencie nie proponowałem już kawy. Ale tego nie polecam 🙂
Trochę przewrotnie. Specyfika tej pracy jest taka, że czasem brakuje zleceń.
Mamy czas, który mógłbybyć zagospodarowany na realizację kolejnych prac. A te nad którymi pracujemy zmierzają ku końcowi. Przed nami rysuje się widmo braku pracy! W moim przypadku jest to duży problem. Zżerają mnie różne potworne myśli. Że nie umiem znaleźć klienta, że to już będzie stan permanentny, że dopadło mnie fatum i nikt się moim pisaniem nie zainteresuje, etc. Ot taki charakter. Wtedy daje upust tym zmorom i robię coś co przypomina silne zatrucie pokarmowe. Jednym słowem wymiotuję żółcią w postaci powyższych przykładów. Robię potem herbatę i spokojnie wracam do świata normalnych ludzi.
Walcz i niewalcz z barierami
Te bariery są problemami, z którymi zmagam się najczęściej, które stanowią realne zagrożenie w organizacji czasu pracy. Udało mi się wypracować metody, które pomagają mi w powrocie do normalnego stanu rzeczy. To na pewno nie jest lista skończona. Na pewno nie jestem wyjątkowy ze względu na swoje bariery. Każdy je ma i każda z wymienionych barier nawiedza niejednego copywritera.
4 thoughts on “5 barier przy realizacji copywriterskich zleceń – jak ich się pozbyć?”
Ze swojej strony dodam, ze jak brakuje nam zleceń to zawsze można zajrzeć na portale ogłoszeniowe typu http://oferia.pl/ :).
Dobry copywriter moze znalezc prace w agencji reklamowej, domu mediowym czy w dowolnej firmie, ktora posiada dzial marketingu i promocji. Jesli zostanie zatrudniony w duzej agencji reklamowej, bedzie pracowal przy realizacji kampanii dla najwiekszych marek i zajmie sie wspoltworzeniem strategii marketingowej, glownego hasla promocyjnego produktu czy jego linii przewodniej.
No niby tak, to ma swoje bardzo dobre strony. Taka współpraca jednak wymaga bardzo precyzyjnych ustaleń 😉
Wow, ten artykuł to naprawdę świetne źródło wiedzy. Bardzo doceniam autora za jego staranne badania i klarowną prezentację informacji. Na pewno przeczytam go jeszcze raz, aby dokładnie zapamiętać wszystkie cenne wskazówki!