Przyznaję, że wpis o płatnościach chodził mi po głowie już od dłuższego czasu. Zainspirował mnie swoim postem na FB Szymon Słowik, którego w zasadzie cytuję w tytule. Od początku mojej kariery, jako copywriter z własną firmą, płatności okazują się największym problemem. Często paraliżującym ręce, eliminują mnie z sensownego łączenia wyrazów w jedną całość, która zachowuje ciąg przyczynowo-skutkowy, jest logiczna. I co tu zrobić? W zasadzie wielkich możliwości nie mamy.
Copywriter też płaci podatki
W branży około wirtualnej, e-commercowej, contentowej, copywriterskiej czy tam technologicznej szerzej mówiąc panuje epidemia przechodzenia sobie na ty, robienia fajnej atmosfery współpracy, koleżeńskiej. Początkowo jest to ok i nie powiem przeważnie ułatwia współpracę, ale niepostrzeżenie wraz z płynącym czasem może stać się zagrożeniem. Pierwsze faktury wystawiane na krótki termin, płacone o czasie, przechodzą w fakturki z terminem 30-dniowym i płacone bywają 30 dni po terminie. Koleżeńska atmosfera współpracy nieco blokuje nas w podjęciu radykalniejszych kroków egzekwujących płatność. Wobec czego prosisz w entym mailu, dzwonisz i gadasz o płatnościach – tracisz czas i nerwy. Część pieniędzy zamrożona, musisz ZAINWESTOWAĆ w VAT i podatek. Jesteś tymczasowo stratny. W zasadzie to nawet nie chodzi o tę biznesową koleżeńskość, a czysty brak biznesowej kultury. Nie stać Cię na opłacenie faktury w terminie, to może nie zamawiaj. Sam napisz tekst. I błagam, nie toleruję tłumaczeń typu – „jak zapłaci nam klient to przelejemy Ci środki”. W ten sposób do niczego nie dojdziemy. Jako podwykonawca moim klientem nie jest docelowa firma, dla której usługa jest wykonywana. Moim klientem jest ktoś, kto zleca (np. agencja) i to czy ktoś jej zapłaci, czy nie, nie powinno mieć wpływu na terminowe wywiązywanie się z płatności.
Jestem coraz częściej skłonny do podejmowania kowbojskich kroków Pana Cejrowskiego Wojciecha. Jedna faktura opłacona po terminie jest już tą ostatnią. Jednak jest to komfort, na który nie zawsze można sobie pozwolić. Będąc copywriterem we własnej agencji copywriterskiej nie ma się setek klientów, a co najwyżej kilkudziesięciu. Zjawisko niepłacenia się nasili i niech obejmie 50% wystawionych faktur [sic!]. Podziękujesz połowie swoich klientów? Zrezygnujesz z połowy obrotu? Strategicznie co najmniej niemądrze.
Windykacja to część srogiego obowiązku
Dla mnie już informacja o tym, kiedy zamierza firma zapłacić jest cenna. Tu czasami też biję głową w mur. Oczywiście możemy stosować ponaglenia, przypomnienia, wezwania do zapłaty, pieczątki windykacyjne na fakturach, ale… jak klient ma nie zapłacić w terminie to nie zapłaci. Środki prewencyjne w formie zaliczek są jakimś rozwiązaniem, ale niekoniecznie dobrze wpływają na współpracę. Są kolejnym elementem, który wymaga kontrolowania. Klient już zapłacił za część, więc na drugą transzę sobie poczekaj.
Czarny obraz się tu zarysował. Ale żeby go rozrzedzić dodam, że tylko raz zdarzyło mi się, by klient nie zapłacił w ogóle. Była to mała kwota, na którą wystawiłem FV więc już nie chciałem poświęcać czasu na szarpanie się z nim. A teksty sprzedałem później innej firmie. Przeterminowane faktury są problemem i w moim światopoglądzie nie powinny w ogóle mieć miejsca. Ale tak jak spóźniasz się na umówione spotkanie z kumplami, tak koleżeńska współpraca może powodować opóźnienia w płatnościach. Może czas powrócić do starych manier?
2 thoughts on “Copywriter też płaci podatki – „Ten klimat, gdy tracisz płynność…””
Dzięki za wzmiankę 🙂 Dobry tekst!
niestety praca copywritera dla mnie kojarzy się często z freelencingiem i ta płynność może być dość często zachwiana… Czyli prosta zasada płacić na czas faktury to potem wróci :))