Sławomir Mrożek mawiał, że bycie pisarzem to przekleństwo
Myśli i natchnienie atakują ze zdwojoną siłą w momentach najmniej odpowiednich. O 4 nad ranem, w trakcie przejeżdżania samochodem przez most, zjeżdżania na nartach, kąpieli w morzu, etc. W momentach, które nie dają szansy na utrwalenie przypływu geniuszu. Idąc tropem Mistrza przekleństwem jest to, że nie ma planowania pisania. Pisanie planuje za ciebie. Wena przychodzi kiedy chce a, że jest złośliwa…
W strzelectwie precyzyjnym istnieje takie zjawisko jak skupienie. Kiedy pierwszy raz trafiłem na trening strzelecki oddałem pięć strzałów. Żaden z nich nie trafił nawet w część tarczy o największej średnicy. Pięć spektakularnych pudeł. Po sali treningowej przeszedł szmer śmiechu, kiedy trener wziął tarczę do ręki. Ku memu zdziwieniu powiedział – „No Grzegorz prędko cię stąd nie wypuszczę”. Wszystkie strzały na tarczy stykały się ze sobą. Wystarczyło ustawić karabinek pod moją sylwetkę i mogłem cieszyć się przez kilka następnych lat z treningów strzeleckich, wyjazdów na zgrupowania, udział w mistrzostwach.
Trochę to się ze sobą nie wiąże, ale to tylko wrażenie
Z jednej strony wena przejawiająca się chęcią pisania, do tego z sensem i polotem często naśmiewa się z nas jak tylko siadamy do klawiatury. Z drugiej strony trening i precyzyjne ustawienie narzędzi pracy. Mój osobisty autorytet i mentor a przy okazji promotor pracy magisterskiej na pytanie – „Panie Profesorze, ale jak pisać?” – postawione przez moją koleżankę odpowiedział: \”Nie ma rady, trzeba usiąść i pisać\”. Proste jak route 66! Zupełnie poważnie, to jest moja myśl przewodnia przed każdym zabraniem się do pracy nad tekstem. Siadam i piszę. Będzie źle to poprawię. Z każdym kolejnym zdaniem piszę się lepiej i szybciej.
Jednak warto czasem sobie pomóc
Przyznaję, że ja mam problem z rozpraszaczami rozwiewającymi chmury nasycone natłokiem myśli. Bezskutecznie bronię się przed facebookiem, linkedinem, gmailem, portalami, giercownią, dogfightem, filmwebem, etc. No i rozpoczęła się moja osobista batalia z wymienionymi agresorami. Poszukałem, poczytałem jak to jest u innych. Problem okazał się dość powszechny. Rozpraszacze dają radę. Tak dobrze, że powstała całkiem spora zaciężna armia aplikacji pomagających w prowadzeniu kampanii przeciwko \”internetowym crittersom\”. Zacząłem testować! Uwaga! Pomogły mi dość szybko podnieść wydajność. Jeszcze lepsze jest to, że w dość krótkim czasie nauczyły mnie jak nie iść w stronę informacyjnych fatamorgan.
Aplikacji jest więcej, są rozszerzenia do Chrome`a lub innych przeglądarek. Mi pomagają także loung`owe playlisty na spotifaju. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że jeśli pojawia się problem z realizacją zleceń, który wynika z rozproszonej uwagi trzeba sobie jakoś z tym radzić. Taki truizm.
6 thoughts on “Strzeleckie „skupienie” – Jak pisać w świecie rozpraszaczy?”
Samemu muszę pomyśleć nad tym w jaki sposób spędzam czas za PC 🙂
Trochę się tu mądrze, ale muszę przyznać, że i tak rozpraszacze biorą często górę. Wystarczy chwila, w której nie mam pomysłu na dokończenie zdania i lecę na fejsa 🙂
Najlepiej samemu zaobserwowac jak dlugo jest sie w stanie utrzymac skupienie na tym co sie wlasnie robi. Kiedy nasze mysli zaczynaja ‚bladzic i uciekac’ od tego na czym powinny byc skoncentrowane to lepiej zrobic sobie krotka przerwe, napic sie wody lub zrobic pare cwiczen i dotlenic mozg.
Absolutna zgoda. Przyznaję, że zdarza mi się w ciągu dnia machnąć parę brzuszków 🙂
Ja z rozpraszaczami radzę sobie już coraz lepiej, chociaż przyznam, początki nie były łatwe. Ktoś kiedyś powiedział mi, że najlepszym sposobem jest po prostu wylogowanie się z sieci. No ale jak tu pracować bez internetu. Ja zdecydowanie bardziej wolę ćwiczyć silna wolę.
Wylogowanie się z sieci = koniec pracy…